Pochodzę z niewielkiej miejscowości, ale od 4 lat mieszkam w dużym mieście. Jestem osobą wykształconą, otwartą, na codzień pracuję z ludźmi, więc nie mam problemów w kontaktach
Jestem 21-letnią dziewczyną. Na bloga trafiłam przez przypadek,ponieważ szukałam coś co mogło by mnie podnieść na duchu i widzę,że dobrze blog mnie zmotywował do życia,lecz obawiam się,że na krótką problem polega na tym,że nie mogę się odnaleść zawodowo(z zawodu jestem fryzjerką),próbuję robić różne rzeczy,ale nie ma nic co bym lubiła i co sprawiało by mi satysfakcję z wykonywanej co dzień także nie mam żadnego hobby,które sprawiałoby mi popadłam w całkowity bezsens i nie wiem jak się z tego bardzo tym zmęczona,ponieważ inni ludzie mają prace którą lubią i pasje którym się oddają,a mnie tak naprawdę nic nie powinnam w takiej sytuacji pójść do psychologa? Hej, Przede wszystkim chciałem Ci podziękować za list. Miło, że mój blog zmotywował Cię do życia, lecz szkoda, że tylko na krótką chwilę. Dużo ludzi ma problem nad wybraniem określonej branży czy kierunku w której chcieliby się rozwijać. Patrząc na odpowiedzi studentów na pytanie dlaczego wybrałeś ten kierunek wielu odpowiada „Nie wiem”, „Jakoś tak wyszło” lub „Bo to dobra szkoła” a tylko niewielki odsetek ludzi mówi, że naprawdę kocha dany kierunek. Określenie swojej ścieżki życiowej nie jest co prawda najłatwiejsze, aczkolwiek nie jest to zadanie niewykonalne. Ludzie popełniają jeden wielki błąd, a jest nim przede wszystkim to, że nie słuchają siebie samych. Zalewają nas zewsząd reklamy, opinie innych ludzi, informacje o zarobkach czy perspektywach rozwoju, a nie ma w tym wszystkim najważniejszego – naszego zdania. Działanie w oparciu o nie słuchanie się siebie samych, lecz innych osób prędzej czy później skończy się porażką. To Ty jesteś dla siebie najważniejszą osobą, więc SIEBIE powinnaś słuchać. Spróbuj przez kolejne kilka dni znaleźć dla siebie jakieś 30 minut wolnego czasu, który będziesz tylko sama ze sobą. Powyłączaj wszelkie urządzenia rozpraszające uwagę (telefon, komputer, telewizor) zamknij się we własnym pokoju, usiądź i spróbuj się rozluźnić. Będzie to najprostsza forma medytacji polegająca na skupianiu się na własnym oddechu. Usiądź wygodnie, zamknij oczy i weź powoli głęboki wdech i… wydech. Wdech… Wydech. Zrób tak kilkanaście razy, aż poczujesz, że jesteś spokojniejsza. Podczas wykonywania wdechu, skup się myślami nad tym, jak powietrze wypełnia Twoje płuca, a życiodajny tlen wędruje do wszystkich komórek Twojego ciała. Po kilku minutach Twoje myśli zaczną wolniej płynąć, a Ty staniesz się bardziej zrelaksowana. Siedząc w stanie relaksu zapytaj siebie: „Co chcę w życiu robić?” po czym zostaw to pytanie bez odpowiedzi. Niech Twoje myśli nadal płyną. Nie jest celem znalezienie odpowiedzi za pomocą analizy, lecz słuchanie swojego wewnętrznego głosu, który wskaże Ci drogę. Jest bardzo prawdopodobne, że za pierwszym razem nie dostaniesz żadnej odpowiedzi. Dzieje się tak dlatego, ponieważ nasz głos wewnętrzny jest zdominowany przez logiczny umysł, który nie pozwala mu się wypowiedzieć. Praktykuj takie ćwiczenie codziennie, postaraj się chociaż przez 20minut dziennie nie myśleć o tym problemie i zrelaksować się. Nie próbuj na siłę znaleźć odpowiedzi, ponieważ najlepsze pomysły przychodzą nam wtedy kiedy jesteśmy zrelaksowani. Wieczna analiza problemu doprowadzi Cię jedynie do frustracji. Odpuść, daj sobie czas, zajmij się czymś innym. Z początku będzie to trudne, ale zaufaj mi – warto. Co do spędzania wolnego czasu, możliwości jest naprawdę mnóstwo. Nie wiem co lubisz robić i jakie masz predyspozycje, ale ja najbardziej lubię oddawać się jakimś aktywnościom fizycznym. Ostatnio zacząłem biegać i muszę przyznać, że bardzo mnie to odpręża i wstrzykuje nową energię. Nie wiem czym chciałabyś się zająć. Nauczyć się czegoś np. języka? Poznać nowych ludzi? Zacząć uprawiać jakiś sport? Czytać książki? Podróżować? Opcji jest wiele i zarówno ja jak i psycholog nie może wybrać za Ciebie co chcesz robić. Każdy człowiek jest inny i ma inne preferencje. Spróbuj podjąć się jakiejś czynności i określ chociaż to czego NIE CHCESZ robić. Testując nowe aktywności z pewnością dojdziesz do tego co lubisz robić w wolnym czasie. Powodzenia!
Motto mojego życia: nie wiem. Wiecznie niezdecydowanie, ciągłe problemy z podejmowaniem decyzji, zawieraniem kompromisów, rezygnowaniem z marzeń, uczeniem się akceptowania porażki i akceptowania siebie. A wszystko sprowadza się do jednego: nie wiem czego chcę od siebie, nie wiem czego chcę od innych nie wiem czego chcę od życia.
Z tego odcinka dowiesz się:– co robiłam ze swoim życiem, zanim znalazłam swój kierunek (i czy skończyłam poszukiwania?);– jakie nastawienie pomogło mi wytrwale szukać?– od czego zacząć, by szukać pomysłu na życie? TRANSKRYPCJA Cześć i czołem, nadchodzi Burza! Dziś pogadamy o pytaniach spędzających sen z powiek małym i dużym, a mianowicie: co mam zrobić ze swoim życiem? Jaką mogę mieć pasję? Skąd wziąć pomysł na siebie. Przez wiele lat sama zadawałam sobie te pytania i co najlepsze, nadal je sobie zadaję! Ale teraz nie jest to już dla mnie tak męczące. Nie znam receptury na bezbłędne znalezienie swojej pasji czy kierunku w życiu. Bo to wcale nie jest proste. Więc jeśli czujesz frustrację, że nie wiesz co ze sobą zrobić, przydadzą Ci się moje spostrzeżenia z wyznaczania sobie kierunku w życiu. Dobra, to teraz rozkład jazdy. Najpierw w telegraficznym skrócie opowiem Ci moją historię. Później pogadamy o nastawieniu ułatwiającym poszukiwania swojej ścieżki i na końcu podpowiem, jak ułatwić sobie tę misję. Wiem, że pewnie chcesz od razu dostać tipy. Ale one nie wypalą, jeśli masz szkodliwe nastawienie, bo koniec końców wrócisz do dołka frustracji. Moja historia Na przestrzeni gimnazjum i liceum żyłam w wyobrażeniu, że powinnam wybrać sobie ścieżkę życiową raz a dobrze. I poprzez ścieżkę życiową miałam na myśli tylko i wyłącznie pracę. Członkowie mojej rodziny w większości piastowali jedno stanowisko w jednym miejscu przez prawie całe życie. Na dodatek mama przekazała mi smutną prawdę: jeśli nie nienawidzisz swojej pracy, to już jest sukces. Nie sądzę, żeby chciała mi tym podcinać skrzydła. Z jednej strony lubiła swoją pracę. A z drugiej wiedziała, że niewiele osób może się tym dodatek ludzie naokoło mnie pracowali, byle zarobić kasę. Nie byli pasjonatami. Częściej od wyznań „kocham swoją pracę!” słyszałam narzekanie. Miałam też mocną potrzebę bycia dumą dla rodziny. Każdą klasę kończyłam z czerwonym paskiem. Wychowując się w takim środowisku stwierdziłam, że wykorzystałam sto procent potencjału mojego umysłu. Skoro jestem skazana na nielubienie swojej pracy, to przynajmniej wybiorę ścieżkę, na której dobrze płacą. No i wybrałam medycynę. Studia, czyli droga przez mękę Ale nie dostałam się na nią bezpośrednio po maturze. Zabrakło mi sporo punktów. Czułam się jak śmieć, bo skoro się nie dostałam, to jestem beznadziejna. Kiedyś myślałam bardzo zero-jedynkowo. Ostatecznie poszłam na kierunek przejściowy, czyli na ekonomię i w międzyczasie uczyłam się, by poprawić maturę. To był szalony rok. Nie dość, że z nowymi wynikami dostałam się na medycynę, to jeszcze na ekonomii załapałam się na stypendium jako jedna z najlepszych na roku. No żyć nie umierać! Do czasu! Ekscytację szybko zastąpił niepokój. Mimo że osiągnęłam mój cel, prawie codziennie chciało mi się płakać. Miałam wielki mętlik w głowie, a rodzina irytowała się moim zachowaniem. Mimo niepokoju zaczęłam studia medyczne, nie chciałam zawieść oczekiwań. Będę lekarzem. Będę pomagać ludziom. Czy ja chcę być lekarzem? Nie chcę być lekarzem. Po roku rzuciłam studia z mglistą wizją, co ze sobą zrobić. Już w trakcie studiów medycznych szukałam alternatyw. Przypomniało mi się, że dobrze sobie radziłam z pisaniem, więc zaczęłam brać drobne zlecenia na teksty. Dodatkowo jako dupochron, gdyby pisanie nie wypaliło, wróciłam na ekonomię. Przyznam, że się na niej wymęczyłam, ale chciałam mieć coś w zapasie. Wiem, że istnieją przeciwnicy takiego podejścia. Ale studiowanie jako plan B dawało mi komfort psychiczny. Przyznam, że nie byłam zbyt zaangażowana w studia, bo bardziej zależało mi na pracy: pisaniu i rozwijaniu bloga. Pisanie i grafika Dzięki pisaniu dowiedziałam się o optymalizacji treści pod wyszukiwarki internetowe, tak zwane SEO. To było dla mnie ekscytujące, że mogę projektować tekst tak, by wpłynąć na moją pozycję w wynikach google. Ale z czasem ta praca stawała się dla mnie nużąca. Dodatkowo frustrował mnie brak dostępu fajnych płatnych narzędzi, z którymi mogłabym wykręcić jeszcze lepsze wyniki! W międzyczasie rozwijałam moją miłość do grafiki. Kolega z pracy uczył mnie Photoshopa, a ja pomagałam mu w nauce języka polskiego. Przy okazji poznałam kulisy pracy UX Designera, czyli osoby projektującej doświadczenia użytkownika stron internetowych. Ale ta zajawka szybko mi przeszła. W UX-ie brakowało mi kreatywnego tworzenia. Chciałam doprowadzać do wizualnej przyjemności w inny sposób niż dbać o odpowiednie odstępy pomiędzy poszczególnymi elementami strony oraz układać tekst tak, by paragrafy wyglądały schludnie i dobrze się czytały. Miałam jakieś tam podstawy Photoshopa, gdy odkryłam kolaże. Nie będę tu opowiadać całej historii z kolażami, bo możesz wysłuchać całości w odcinku podcastu na ten temat, podlinkuję go! W skrócie: kolaże siadły mi niesamowicie! Rozbudziły moją potrzebę do tworzenia na tyle mocno, że wróciłam do rysunku. Wtedy zaświtała mi myśl o byciu profesjonalną artystką, co nie do końca wypaliło. Chciałam sprzedawać swoje prace, ale nie chciałam być znana tylko z tego. Ponadto by zarobić na życie musiałabym sprzedać sporo plakatów. Plus brać zlecenia, czego, jak się okazało, bardzo nie lubiłam robić. Nie lubiłam świadczyć usług. Dlatego szukałam dalej. Podczas zmiany pracy dowiedziałam się, że można tworzyć coś takiego jak kursy online. I tam mogę dzielić się wiedzą. A tak się złożyło, że mocno podciągnęłam się w Photoshopie i moje kolaże zebrały grono zaciekawionych odbiorców, którzy pytali, jak robić takie cuda. I w gigantycznym skrócie tak powstała Szkoła Kolażu. Połączenie biznesu i tworzenia niesamowicie mi kliknęło! Planuję dalszą ekspansję. Chcę stworzyć platformę, na której będzie można poznawać kreatywne pasje i dzięki temu zdobywać umiejętności potrzebne do szukania swojej ścieżki w drodze doświadczyłam całej masy mniejszych i większych zajawek: tworzenie biżuterii, bycie stomatologiem, stworzenie bloga zarabiającego na reklamach, specjalista od facebook ads, bycie nauczycielką, szycie ubrań, granie na pianinie itd. Ale wiem, że to nie koniec mojego odkrywania. Moja wizja ciągle się klaruje i nie wykluczam, że będę potrzebowała zmiany. Może będę inwestować w roleksy? Albo zrobię płatne mailingi. Albo zostanę biznesową mentorką. Albo otworzę kurdę warzywniak i zacznę alpakoterapię. Nie uważam się za dzieło dokonane, zmiany są jak najbardziej normalne i jestem gotowa na nowe zajawki!Od małego byłam dobrym uczniem z paskami. Ale to miało swoją cenę. Starałam się być dobra we wszystkim i nie wiedziałam, na czym zależy mi najbardziej. Myślę, że osoby, które mają przeciętne wyniki w nauce też mogą mieć problem. Obrywają tekstami zdolny/zdolna ale leniwy/leniwa, słyszą, że są przeciętni, że muszą się podciągać z przedmiotów, w których są gorsi. I później nie wiemy, co naprawdę nas kręci. Często wynika to z naszych nabytych przekonań, które można zmienić. Dlatego przechodzimy do przekonań, które długo mnie ograniczały i mogą blokować również Ciebie! Schematy, które nas blokują Dlaczego wydaje nam się, że musimy od razu wiedzieć, co chcemy robić w życiu? W naszej świadomości utarł się schemat: skończ szkołę, zdaj maturę, skończ studia i pracuj gdzieś (najlepiej w jednym miejscu) do emerytury. Wydaje się, że już w wieku szesnastu lat musimy dokładnie wiedzieć, co chcemy robić. Bo trzeba wybrać liceum z odpowiednim profilem. A potem studia. Bo nie daj jeżu zmienimy zdanie po czterech latach studiów, rok przed magisterką i zmarnujemy 4 lata życia. Nie wiem jakie ty miałaś/miałeś albo masz wrażenia, jeśli właśnie przeżywasz osiemnastkę, ale mi się wydawało, że większość osób ma to rozpykane. A ja byłam w mentalnym rozpierdzielu, czytałam o różnorodnych kierunkach, ale totalnie nie mogłam nic dla siebie wybrać. Czytałam opisy kierunków i prac, jakie mogę po nich mieć (nie brałam pod uwagę opcji, by nie iść na studia, przecież nie po to poszłam do szkoły w większym mieście, by teraz marnować potencjał!). A tak naprawdę nie musimy od razu wiedzieć, co jest naszą pasją lub powołaniem! W wieku dziewiętnastu lat mamy pełne prawo być w procesie poszukiwań! Więcej niż jedno życie Dodatkowo warto zadać sobie pytanie, czy muszę mieć jedną życiową pasję? Bo według mnie to jest jak czekanie na tę jedyną, przeznaczoną nam osobę, która nas dopełni, niczym połówka pomarańczy. Może i jest to satysfakcjonujące na filmach, ale w prawdziwym życiu to się nie zdarza. Na różnych etapach życia mamy różne potrzeby i pragnienia. Zmieniamy się i nasze pasje również mogą się zmieniać. Część pasji i ścieżek może po prostu przestać do nas pasować. Przekonanie, że każdy ma jedno powołanie w życiu może Cię ograniczać w ewolucji. Na przykład ja myślałam o sprzedawaniu kolaży i generalnie byciu artystką-kolażystką. Ale po drodze bardziej przemówiło do mnie dzielenie się wiedzą. Czerpię dużą radość widząc, że uczniowie mojego kursu przełamują lęki związane na przykład z obsługą programu graficznego. Albo odkrywają, że są mega kreatywni. Ale żeby dojść do tego momentu, musiałam zacząć dzielić się moimi sekretami tworzenia, których do tej pory nie wyjawiałam zbyt chętnie. Gdybym nie pogodziła się z tym, że mogę jednocześnie być twórcą i dzielić się wiedzą, nigdy nie stworzyłabym Szkoły Kolażu. Życie, życie jest… grą. Nieskończoną. W akceptacji zmiany może pomóc teoria gier. Zakłada ona, że istnieją gry skończone i nieskończone. Grą skończoną może być mecz piłki nożnej. Rozgrywka ma ograniczony czas, ma określoną liczbę uczestników, którzy grają, by wygrać. Zasady gry skończonej są jasne. Natomiast przykładem gry nieskończonej jest życie. Nie ma uniwersalnego zbioru zasad, jak trzeba je przeżyć. Utrzymujemy się przy życiu nie po to, by wygrać jakieś złote gacie, a po to, by trwać w rozgrywce bez sztywnych ram czasowych zwanej życiem. Nie można go zamknąć jedynie w mierzalnych celach i dedlajnach. Żebyśmy mogli trwać i grać jak najdłużej, często konieczne są zmiany, adaptacja do nowych warunków. Jeśli nie pozwolimy sobie na tę naturalną kolej rzeczy, możemy doprowadzić się do wypalenia. Albo obudzić się w momencie wbijania kolejnych leveli kariery, której wcale nie chcemy. Nieskończone nastawienie rozwaliło mi mózg. Dzięki niemu jestem bardziej skłonna doświadczyć krótkotrwałej niewygody, na przykład trudów nagrywania kursu, na rzecz długotrwałych, fajnych rezultatów: czyli satysfakcji, że moi uczniowie uczą się robienia kolaży. I że dzięki temu będę mogła zaprosić innych twórców do współpracy. A kiedy będę czuła, że czas na zmianę (albo po prostu korektę kierunku), nie będę się bała wkraczania na nowe, nieodkryte terytoria, które mnie chcesz zgłębić temat gier skończonych i nieskończonych, polecam Ci książkę „Gra bez końca” Simona Sineka. Choć opowiada on o grze nieskończonej w kontekście prowadzenia biznesu i przywództwa, można dzięki niej zmienić postrzeganie również swoich osobistych celów i ambicji. Czy pasja MUSI być naszą pracą? Kolejnym ograniczającym przekonaniem jest to, że nasza pasja albo kierunek, w jakim chcemy działać, musi być bezpośrednio powiązany z pracą zawodową. A prawda jest taka, że nie każdą pasję albo zajawkę da się zmonetyzować na tyle, byśmy mogli z tego wyżyć. Albo nie zawsze będziemy wiedzieć, jak możemy ją zmonetyzować. Natomiast pomysł na siebie niekoniecznie musi być powiązany z zarabianiem pieniędzy. Możesz mieć pracę zarobkową która w jakiś sposób spełnia Twoje potrzeby i realizować się w pasji praktykowanej po godzinach. I to wcale nie jest gorsze rozwiązanie! Więcej: dla wielu osób to może być nawet lepsza opcja!Przez internety przewija się bardzo idealistyczne hasełko: znajdź swoją pasję, a nie przepracujesz ani dnia. I to jest straszny kit. Nie jesteśmy robotami. Możemy mieć gorsze dni. Możemy też doświadczyć kryzysów. I nawet największa miłość do pasji nie sprawi, że unikniemy przytłoczenia. Zwłaszcza jeśli to ona jest naszym źródłem utrzymania. Można się tylko nabawić poczucia winy, że czasem w kryzysowych momentach nienawidzimy tego, co POWINNIŚMY kochać. Uważam, że nawet rzeczy które kochamy mogą składać się z zadań, których nie lubimy, Na przykład ja bardzo lubię pisać, ale nienawidzę korekty i publikacji na blogu, tego całego przeklikiwania się przez wordpressa. To doprowadza mnie do szału. Albo skupimy się tylko na efekcie końcowym naszej pracy i zapomnimy, ile radości można wyciągnąć z procesu. Znacznie zdrowsze jest przyjęcie swojej ścieżki z całym dobrodziejstwem inwentarza. Będą cudowne momenty. Będą trudne chwile. Być może przyjdzie czas na rozstanie, ale to nie będzie tragedia, bo wiemy, że pewne etapy naszego życia mają swój kres. Czy warto rzucić wszystko dla pasji? Pozostańmy jeszcze przy temacie pracy. Gdy jesteś na etapie odkrywania swojej ścieżki, nie musisz od razu rzucać dla niej roboty i przenosić się w bieszczady. W sumie to byłoby dosyć nieodpowiedzialne. Warto dać sobie czas, by poznać daną dziedzinę i zobaczyć, czy jesteśmy gotowi dla niej przekraczać kolejne przeszkody. Wróćmy jeszcze raz do mojego przykładu. Nie rzuciłam medycyny, mojego bezpiecznego pewniaka, tylko badałam grunt i stopniowo zwiększałam liczbę godzin pracy jako copywriter. Zyskałam pewność, że pisanie to nie jest chwilowa zajawka i że mogę robić to przez dłuższy czas. I dopiero wtedy zrezygnowałam z medycyny. Może być też tak, że przytłacza nas temat albo rozmiar przedsięwzięcia, warto się zastanowić, czy da się to zrobić inaczej. Na przykład na mniejszą skalę. Nie mówiłam tego nigdzie, ale zanim zrobiłam kurs kolażu, chciałam zacząć z kursem pisania. Ale nie byłam na niego gotowa. Podchodziłam do niego jak pies do jeża, każdy moment pracy nad nim był szalenie bolesny. Ale wtedy pojawiła się inna opcja. Odbiorcy regularnie zadawali pytania o kolaże, a ja chciałam im pomóc na większą skalę. Więc zmieniłam plany i zamiast robić kurs pisania, zaczęłam pracować nad Szkołą Kolażu. I to było znacznie lepsze, bo ten krok był dla mnie znacznie łatwiejszy, mimo że sama produkcja potrafiła doprowadzić mnie do wycieńczenia i generowała dużo stresu. Ale teraz kiedy pomyślę o kursie pisania jako o następnym produkcie, to czuję już ekscytację: mam rozpykany proces i jestem gotowa na udźwignięcie tego wyzwania. Podsumowując, jeśli do realizowania nowych projektów potrzebujesz poczucia bezpieczeństwa, to nie musisz od razu skakać na główkę w głębiny. Na dobry początek możesz zanurzyć duży palec u stopy. A żeby Ci ich oszczędzić, zapraszam do ostatniej części, czyli do postaw i wskazówek, które pomogły mi znaleźć obecne pasje i które pewnie jeszcze nieraz wykorzystam! Jak znalazłam obecne pasje? Odpowiedzi przychodzą do przygotowanych Pierwsza i najbrutalniejsza lekcja: pasja sama do Ciebie nie przyjdzie! Zupełnie tak jak nie poznasz fajnych ludzi, oglądając całymi dniami seriale. Żeby znaleźć coś swojego, trzeba próbować nowych rzeczy. Większość prób będzie niewypałami. I to jest normalne. Ale żeby odkryć co jest wypałem, trzeba poświęcić czas, by zagłębić się w daną dziedzinę i dać jej szansę nas oczarować. Na przykład ja tak miałam z aktywnością fizyczną. Przez wuef jej nie cierpiałam, kojarzyła mi się tylko ze wstydem. Ale kiedy odkryłam, że sport niekoniecznie oznacza sporty zespołowe i mogę czerpać przyjemność z aktywności bez oceny w dzienniku, pokochałam rower i siłownię. Dlatego warto wystawiać się na doświadczenia i dawać sobie (i nowym zajawkom) czas. To jest gra nieskończona, pamiętasz? Nie musisz od razu znać swojego życiowego powołania. Co umiesz, lubisz i chcesz robić ze swoim życiem? Poszukując swojej ścieżki w życiu warto wziąć pod uwagę swoje mocne strony. I nie mam tu na myśli jedynie typowych umiejętności, takich jak malowanie akwarelami czy programowanie. Jeśli nie umiemy rzucić za trzy punkty albo liczyć całek to nie znaczy, że nie mamy żadnych zdolności. Możemy być genialni w łączenie ludzi. Istnieją osoby, które momentalnie rozkręcają imprezę i rozmawiają z Tobą z taką dozą serdeczności, jakbyście się znali od lat. Albo zarażają entuzjazmem. Albo nie szczypią się z realizacją planów, tylko od razu wcielają je w życie. Albo są mistrzami organizacji. Warto brać pod uwagę wszelkie te tak zwane umiejętności miękkie, ponieważ podobnie jak bardziej namacalne zdolności, też mogą nam pokazać, jaki kierunek w życiu może być dla nas dobry. Jeśli lubisz śmieszkować, a Twoje historie przykuwają uwagę każdego, może warto spróbować warsztatów improwizacji. A jeśli doskonale potrafisz zorganizować sobie tydzień, może jesteś w stanie nauczyć tego innych albo stworzyć narzędzie, z którym nawet dzieci chaosu zaczną rozpykiwać zadania. Drugim elementem układanki jest analiza tego, co lubimy i chcemy robić. To nie musi być nasza miłość życia. To nie musi być jedna rzecz. Wystarczą czynności, które potrafią wywołać uśmiech na Twojej twarzy. Albo czujesz, że przy nich się relaksujesz. Na przykład oglądanie i dzielenie się fajnymi memami ze znajomymi. Nawet tak trywialna rzecz może doprowadzić Cię do odnalezienia pasji. Może sprawiłoby Ci radość prowadzenie Instagrama z memami własnej roboty? Dziewczyna pracująca w żabce stworzyła konto frogposting zawierający memy dotyczące tej sieci sklepów ratujących tyłki w niedzielę. Natomiast jeśli chcesz powiązać swoją ścieżkę zawodową z pasją, to warto się skupić na ulubionych aktywnościach, które możesz wykorzystać w pracy, włączając w to umiejętności miękkie typu trafne komentarze rzeczywistości. Warto wypisywać nawet największe drobiazgi, bo każdy z nich może być punktem zaczepienia w poszukiwaniu swojej ścieżki. To jest zadanie, które możesz wykonać samodzielnie. Nikt nie musi o nim wiedzieć, więc nic go nie oceni. Ciebie też zachęcam, by nie wartościować swoich preferencji. Po co krytykować pomysły, skoro dopiero je zbierasz? Skorzystaj ze wsparcia albo bądź swoją podporą Przez to, że kojarzymy umiejętności głównie z namacalnymi kompetencjami, nawet nam nie przychodzi do głowy, że nasza zdolność do generowania pomysłów albo bycie doskonałym słuchaczem lub słuchaczką może być w ogóle użyteczna i że możemy wokół niej coś budować. Dlatego jeśli wydaje Ci się, że tak naprawdę to nic szczególnego nie umiesz, to poświęć kilka wieczorów na zastanowienie się, czy na pewno to jest prawda. A jeśli nie możesz niczego wymyślić, to zwróć się po pomoc do swoich bliskich osób. Może Cię zaskoczyć, jakie cechy w Tobie widzą. A jeśli nie masz wokół siebie wspierających ludzi, to zaopiekuj się sobą. Wyłącz krytyczne głosy surowej matki czy toksycznych kolegów z pracy. Jesteś teraz w swojej głowie i tu możesz prowadzić rozważania, których nikt nie wyśmieje ani nie umniejsza. Możesz poddać analizie swoje nawet najbardziej oczywiste cechy. Zastanów się też, co umiesz robić dobrze. Liczy się nawet malowanie paznokci i robienie sernika. Te rzeczy nie dzieją się same. To Ty je robisz. I cechy Twojego charakteru takie jak precyzja czy zauważanie nietypowych połączeń sprawiają, że coś wychodzi Ci fantastycznie. Wiem, że to może Ci się wydawać błahe, ale skoro i tak nie do końca wiesz, co ze sobą zrobić, może jednak warto sięgnąć po kartkę papieru i spisać, co masz do zaoferowania? Inwestycja w siebie I na sam koniec mam dla Ciebie wyświechtany, ale mądry frazes: najpewniejsza inwestycja, która zawsze się zwraca, to w samego/samą siebie. Mimo większości życiowych zawirowań doświadczenia i wiedza z nami zostają! I potrafią się przydać w najmniej spodziewanym momencie. Na przykład drogie szkolenie z reklam na facebooku pomogło mi w zdobyciu pracy. Gdybym nie zaczęła pisać bloga o usuwaniu plam z ubrań, który chciałam zmonetyzować dzięki reklamom, to nie miałabym pojęcia o SEO. I nie odkryłabym, że lubię pisać. Pomysł na monetyzację nie wypalił, ale doświadczenia jak najbardziej zostały. Dzięki pisaniu tekstów na zlecenie na Fiverrze zrozumiałam, że nie chcę tworzyć treści na zamówienie. Gdybym nie zaczęła pisać bloga i nie potrzebowałabym ciekawych grafik do zilustrowania postów, nie natknęłabym się na kolaże. Dzięki podejmowaniu się nowych prac, projektów i nauce wystawiamy się na doświadczenia, które później mogą nam pomóc. Nawet praca jako kelnerka może później sprawić, że obsługa klienta w Twoim sklepie internetowym będzie drugiej strony warto uważać na pułapkę wiecznego doszkalania się. Nauka jest super, o ile później wykorzystujemy wiedzę. Natomiast jeśli w ogóle nie wcielamy jej w życie, tylko wiecznie się uczymy i uczymy, to już wpadamy w pułapkę prokrastynacji. Kupowanie kursów, pobieranie darmowych ebooków czy uczestniczenie w szkoleniach jest łatwiejsze od działania. W teorii jakaś ścieżka może być super, ale dopóki na nią nie wkroczysz, nie będziesz wiedzieć czy jest dla Ciebie. Podsumowanie Podsumowując, poszukiwanie swojej ścieżki jest długim procesem. Raczej nie ukończysz tej misji w jeden wieczór. I niekoniecznie musi ona dać jednoznaczny rezultat. Ale jeśli czujesz, że chcesz znaleźć swoją rzecz, to warto działać, żeby zebrać jak najwięcej doświadczeń i poznać swoje mocne strony. Szkoła i przekonania wpajane przez najbliższych mogą nam przeszkadzać, ale pamiętaj, że kiedy już stajemy się pełnoletni, to my bierzemy odpowiedzialność za to, co zrobimy ze swoim życiem. Temat jest niesamowicie obszerny, można o nim gadać godzinami, więc spodziewaj się jeszcze wielu odcinków z tej serii. A teraz dziękuję za ten wspólnie spędzony czas. Nie karm kaczek chlebem, szoruj cytryny i poświęć w tym tygodniu czas, by się sobą zaopiekować. A jeśli czujesz, że chcesz spróbować kolaży, to zapraszam cię na stronę Ściskam, pa pa!Magda Magda Owsiany Jestem Magda. Chcę pomagać osobom głodnym tworzenia w zdobywaniu umiejętności pomagających im odkrywać i rozwijać pasje, by mogły one odpowiedzieć na pytanie „co chcę robić w życiu?“. Jak wypełniam tę misję? Zerknij na blog i kursy! Prywatnie jestem wielką kociarą, lubię nagrywać filmiki telefonem, mam w sobie wielką ciekawość świata i walczę z uzależnieniem od cukru. Idę jak burza! Bezpłatny newsletter pomagający budować życie na własnych warunkach. Co piątek. Na Twojej skrzynce.
„Nie leży w mojej naturze osądzanie innych, ale nie mogę milczeć. Decyzja, którą podjęliście, jest wielką pomyłką. Sprawa dotyczy twojego życia, Reyhan. Życia”. Po chwili z łazienki wraca Narin. Siada obok przyjaciółki i mówi: „Raz jeszcze musimy omówić ten temat”. „Nie ma czego omawiać.
Mam 32 lata, od 10 lat jestem mężatką. Mój mąż nigdy nie pił... może dlatego wybrałam właśnie jego. Wydawał się ciepłym mężczyzną. W domu nigdy nie było gestów ciepła. Mama harowała jak wół, ojciec popijał i awanturował się. Nigdy nie widziałam ich przytulonych, czy mówiących sobie czułe słowa. Owszem, głodna nie chodziłam, ale zdarzało mi się nocować po sąsiadach, bo ojciec szalał. Szybko wyszłam za mąż, myśląc, że złapałam Boga za nogi.... był inny. Nauczył mnie jak okazywać sobie miłość, jakie przyjemne może być przytulanie. Nigdy nie był rozbujały seksualnie i szybko okazało się, że mój temperament w tej sferze jest znacznie większy. Kochaliśmy się rzadko... dla mnie zbyt rzadko. Co tydzień, co miesiąc. Po 2 latach małżeństwa urodził nam się syn. Czułam się spełniona i szczęśliwa. Gdy mały miał rok, z moim mężem zaczęło się coś dziwnego dziać. Stał się opryskliwy, zimny, chamski i w ogóle zaniechał zbliżeń. Powiedział, że nie zależy mu ani na mnie, ani na dziecku. Podejrzewałam, że ma kogoś... zaprzeczał. Tak było przez 1,5 roku... a potem z dnia na dzień wszystko uległo poprawie. W piątym roku małżeństwa przez przypadkowego SMS-a dowiedziałam się prawdy. Moja intuicja nie okłamała mnie. Zdradzał mnie. Gdy wychodziłam na studia, on przyprowadzał ją do naszego łóżka. Bardzo przeżyłam to wszystko. Jednak postanowiłam walczyć, wybaczyć i trwać. Włożyłam w to cały swój wysiłek. Przez rok było cudownie. Później z dnia na dzień znowu się oddalaliśmy. Zapatrzył się w telewizję. Nie miałam o czym z nim rozmawiać... mówił "kocham", ale nie czułam się kochana. W niczym mi nie pomagał... no może czasem nogi podniósł, abym mogła odkurzyć. Rok temu stwierdziłam, że to nie ma sensu, coraz częściej zaczęłam wspominać, że takie życie mi nie odpowiada, że tak nie można i że tak nie chcę. Odpowiadał zawsze, że nie będzie stał mi na drodze do szczęścia, że podpisze mi papiery. Nie miałam siły, odwagi ani wiary, aby odejść. We wrześniu poznałam kogoś. Nim coś się wydarzyło między mną a tym drugim, powiedziałam, że w moim życiu pojawił się ktoś, kto z każdym dniem wchodzi głębiej. Płakałam i prosiłam, aby pomógł mi przez to przejść, że nie chcę iść dalej, że zależy mi na naszym małżeństwie. Że możemy wszystko uratować... mamy syna. Odepchnął mnie. Szukałam u niego wsparcia, siły i odrobiny zainteresowania. Myślałam, że jest moim przyjacielem i że wszystko przetrwamy. Powiedział, że mogę sobie iść, że podpisze wszystko. Z każdym dniem brnęłam w nową znajomość, kiedy zorientowałam się, że kocham, rozstałam się z mężem. Od października mieszkam sama z synem. Spotykam się z tym drugim mężczyzną. On mieszka także sam - wyprowadził się z domu. Kochamy się. Choć wiemy, że nie powinniśmy, to kochamy. Podobnie jak ja trwał w swoim małżeństwie ze względu na dzieci... od 8 lat tylko dla dzieci. Chciałam być silna, naprawić wszystko, kazałam wracać mu do rodziny. Rozstaliśmy się na parę tygodni. Tak miało być dla dobra wszystkich. Nie wrócił do żony, która na to czeka. Nie wrócił i nie wróci. Także ja nie mogłam na nowo, na siłę zamieszkać z człowiekiem, który aż tak mnie odrzucał. Teraz z każdym dniem mój obecny jeszcze mąż (nie wystąpiłam o rozwód) mnie doprowadza do szału. Nie umiem z nim rozmawiać, wkurza mnie jego zapach, widok, nawet głos w słuchawce. A on twierdzi, że się zmienił, płacze, przeprasza i chce, abyśmy dalej byli rodziną. Podobno kocha mnie nad życie. To tak wygląda obecna sytuacja. A teraz mój problem i pytanie. Z nowym partnerem jest mi cudownie, jesteśmy tak do siebie podobni, żyć nie potrafimy bez siebie. Jest dobrym człowiekiem, odpowiedzialnym ojcem – opiekuje się dziećmi na ile tylko może. Problem leży we mnie. Choć bardzo go kocham, to wciąż się czegoś doszukuję. Czasem bez powodu umiem mu tak dopiec, aby tylko go bolało. Umiem zaatakować jak najdziksze zwierzę. Jak sobie radzić z tą moją agresją werbalną? Przynajmniej dwa razy w miesiącu dopada mnie taka nieuzasadniona złość, chęć ukarania siebie i jego. Już tyle razy go zraniłam. Choć nie chcę, to ranię i nie potrafię nad tym zapanować. Co robić, jak powstrzymać samą siebie przed zadawaniem bólu komuś, kto dba o mnie? KOBIETA, 32 LAT ponad rok temu Witam, relacje, jakie miała Pani do tej pory z mężczyznami, były trudne – ojciec alkoholik z pewnością nie okazywał Pani zainteresowania oraz czułości, oraz mąż, który bardzo Panią zranił. Pomimo wysiłku, jaki włożyła Pani w ratowanie związku, nie udało się go odbudować. Są to bolesne doświadczenia, które z pewnością przekładają się na relację z obecnym partnerem. Problem, o którym Pani pisze, może mieć kilka przyczyn, które nałożyły się na siebie. Myślę, że może być w Pani dużo lęku, który nie pozwala Pani ponowne związać się z mężczyzną. Ataki złości na partnera można rozumieć w tym przypadku jako obronę. Obawa przed kolejnym domniemanym zranieniem może być tak silna, że doszukuje się Pani wad w aktualnym związku. Odnoszę również wrażenie, że pomimo niechęci i złości na męża, nadal jest Pani z nim silnie związana emocjonalnie. Wskazywać może na to fakt, że do tej pory nie złożyła Pani pozwu o rozwód. Proponuję, aby rozpoczęła Pani psychoterapię. Wspólnie z terapeutą przepracuje Pani problemy i wątpliwości dotyczące nowego związku. Ważne również jest to, aby pogodziła się Pani z odejściem od męża. Do tworzenia nowego związku potrzebna jest przestrzeń, a jeśli ta przestrzeń jest jeszcze częściowo zajęta przez męża, trudno będzie Pani odnaleźć szczęście i spokój w innym związku. Aby poradzić sobie z agresją, najpierw należy znaleźć jej przyczynę, jeśli zrozumie Pani na kogo i o co się złości, łatwiej będzie sobie z nią poradzić. Złości nie należy powstrzymywać i dusić w sobie, ale nauczyć się wyrażać ją w inny sposób, który nie rani innych, tym bardziej, jeśli ta złość jest nieuzasadniona. Pozdrawiam serdecznie 0
Oferujemy kurs online, dzięki któremu przyjrzysz się sobie i będziesz mieć szansę odkryć czego chcesz od życia i w jakim kierunku zmierzać. Otrzymasz dostęp do profesjonalnej platformy online, na której znajdziesz nagrania audio i video, różne ćwiczenia do zrobienia oraz trochę teorii, a osoby chętne pogłębić to, co odkryją
Nie było mnie tu tyle czasu, nic nie pisałam, nic nie robiłam. Tak,ostatnio się rozleniwiłam bardzo. Ale... nie do końca. Jaki to zwrot akcji? Może nie taki nagły, jednak nastąpił mały przewrót w moim podejściu do życia. Dużo myślałam o tym, czego naprawdę chcę od życia i jestem w martwym punkcie - nie wiem, czego chcę. Jednak powoli zaczyna mi się to wszystko klarować i wiem jedno - teraz chcę wiedzieć, czego ja chcę. Do tej pory miałam wizję siebie, jednak po dłuższych przemyśleniach doszłam do wniosku, że to pewien schemat myślenia... moich rodziców. Kochają mnie, chcą dla mnie jak najlepiej. Niestety zagubiłam się w tym wszystkim i przyjęłam ich wizję jako swoją. To nie jest dobre na dłuższą metę. Trzeba zadać sobie pytanie, gdzie i jak widzimy samych siebie w przyszłości, czy to my tego chcemy, czy to jakieś ideały wpojone nam przez media/środowisko. To jest jedyny sposób by móc czerpać satysfakcję z naszego życia. Na takich przemyśleniach minęły mi święta, może nie doszłam do żadnych zaskakujących, odkrywczych wniosków, jednak wniosły one sporo w moje życie i polecam wszystkim taką refleksję na temat samego siebie, to naprawdę ważne. Miłego weekendu :)
Nie sugeruj się zainteresowaniami swoich znajomych, rodziców czy koleżanek. Postaraj się odciąć na chwilę od wszelkich wpływów środowiska i zastanów się, co lubisz robić, o czym marzysz. Zamknij oczy i wyobraź sobie, że pieniądze nie istnieją. Nie musisz chodzić do pracy.
Strona Główna Pytania I Odpowiedzi Czy Jesli Osoba Nie Wiem Co Czuje I Co Chce Od Życia, Ma Jakies Problemy Psychiczne ? 3 odpowiedzi Czy jesli osoba nie wiem co czuje i co chce od życia, ma jakies problemy psychiczne ? Wiele osób, na różnych etapach swojego życia, zadaje sobie podobne pytania. Taki stan może być spowodowany konkretną sytuacją w jakiej człowiek znalazł się w danym momencie : ważne wydarzenie w życiu, strata, duża zmiana. Trudno odpowiedzieć na pytanie, nie znając kontekstu i nie posiadając informacji o osobie doświadczającej takich odczuć. Zachęcam do udania się na rozmowę do psychologa, który pomoże określić źródło problemu i w razie konieczności zaproponuje konkretną pomoc. Uzyskaj odpowiedzi dzięki konsultacji online Jeśli potrzebujesz specjalistycznej porady, umów konsultację online. Otrzymasz wszystkie odpowiedzi bez wychodzenia z domu. Pokaż specjalistów Jak to działa? Dzień dobry, Pytanie o to co chcemy od życia, jest chyba pytaniem, które zadaje sobie większość osób i po tym raczej nie można stwierdzić zaburzeń psychicznych. Nawet po określeniu swojego celu, często miewamy różnego rodzaju zwątpienia. Tutaj przydatne jest tak proste ćwiczenie, jak rozpisanie sobie tego, z czego jesteśmy w życiu zadowoleni i tego, co nam się udało do tej pory osiągnąć - to może naprowadzić nas również na to, co chcielibyśmy w życiu robić i na czym się skupić. Bliska osoba z pewnością może być przy tym pomocna. Problem z rozpoznawaniem i nazywaniem własnych uczuć i emocji, również dotyczy sporej ilości osób i tutaj lekiem może być sama edukacja na temat emocji, ich rozpoznawania oraz sposobu działania. Jeżeli jednak taki stan trwa ponad kilka miesięcy i powiązany jest również z poczuciem zrezygnowania, zalecałbym udać się do psychologa lub terapeuty w celu zdefiniowania źródła takiego stanu. Może ono pochodzić, z różnych sfer życia, a jego odkrycie będzie pierwszym krokiem do poprawy. Pozdrawiam Dzień dobry, skąd przypuszczenie o chorobie psychicznej w sytuacji o której napisano? Chyba, że to prośba o pomoc i wsparcie w związku z tym, że stan taki utrzymuje się od dłuższego czasu i powoduje dyskomfort, funkcjonowanie psychospołeczne niezgodne z oczekiwaniami, potrzebami. Jest zbyt mało informacji, by udzielić na tym etapie dalszych wskazówek. Ni mniej, jeżeli stan taki jest odczuwany jako niepokojący, przeszkadzający, proszę skorzystać z konsultacji u psychologa, by ten zyskując szerszy ogląd, mógł rozwiać wątpliwości lub zasugerować dalsze kroki. Warto jednak pamiętać, że niejednej osobie towarzyszy w określonych momentach życia poczucie, że nie czego chce od życia, czy że nie wie, nie do końca rozumie, co czuje. Wiele jednak zależy od kontekstu i czasu trwania takiego stanu. Zachęcam zatem do rozmowy ze specjalistą, jeżeli odczuwa się taką potrzebę. Z uszanowaniem, dr n. hum. Monika Gmurek Twoje pytanie zostanie opublikowane anonimowo. Pamiętaj, by zadać jedno konkretne pytanie, opisując problem zwięźle. Pytanie trafi do specjalistów korzystających z serwisu, nie do konkretnego lekarza. Pamiętaj, że zadanie pytania nie zastąpi konsultacji z lekarzem czy specjalistą. Miejsce to nie służy do uzyskania diagnozy czy potwierdzenia tej już wystawionej przez lekarza. W tym celu umów się na wizytę do lekarza. Z troski o Wasze zdrowie nie publikujemy informacji o dawkowaniu leków. Ta wartość jest zbyt krótka. Powinna mieć __LIMIT__ lub więcej znaków. Specjalizacja Wybierz specjalizację lekarza, do którego chcesz skierować pytanie Twój e-mail Użyjemy go tylko do powiadomienia Cię o odpowiedzi lekarza. Nie będzie widoczny publicznie. Wyrażam zgodę na przetwarzanie danych osobowych dotyczących stanu zdrowia w celu zadania pytania Profesjonaliście. Dowiedz się więcej. Dlaczego potrzebujemy Twojej zgody? Twoja zgoda jest nam potrzebna, aby zgodnie z prawem przekazać wybranemu przez Ciebie Profesjonaliście informacje o zadanym przez Ciebie pytaniu. Informujemy Cię, że zgoda może zostać w każdej wycofana, jednak nie wpływa to na ważność przetwarzania przez nas Twoich danych osobowych podjętych w momencie, kiedy zgoda była informacje o moim pytaniu trafią do Profesjonalisty? Tak. Udostępnimy wybranemu przez Ciebie Profesjonaliście informacje o Tobie i zadanym przez Ciebie pytaniu. Dzięki temu Profesjonalista może się do niego mam prawa w związku z wyrażeniem zgody? Możesz w każdej chwili cofnąć zgodę na przetwarzanie danych osobowych. Masz również prawo zaktualizować swoje dane, wnosić o bycie zapomnianym oraz masz prawo do ograniczenia przetwarzania i przenoszenia danych. Masz również prawo wnieść skargę do organu nadzorczego, jeżeli uważasz, że sposób postępowania z Twoimi danymi osobowymi narusza przepisy jest administratorem moich danych osobowych? Administratorem danych osobowych jest ZnanyLekarz sp. z z siedzibą w Warszawie przy ul. Kolejowej 5/7. Po przekazaniu przez nas Twoich danych osobowych wybranemu Profesjonaliście, również on staje się administratorem Twoich danych osobowych. Aby dowiedzieć się więcej o danych osobowych kliknij tutaj Wszystkie treści, w szczególności pytania i odpowiedzi, dotyczące tematyki medycznej mają charakter informacyjny i w żadnym wypadku nie mogą zastąpić diagnozy medycznej.
Prawdopodobna przyczyna: Niemożność uzasadnienia swoich decyzji. „Nie wiem, czego chcę od życia”. Nowy wzorzec mentalny: Jestem osobą zdecydowaną. Doprowadzam do końca moje działania i wspieram siebie z miłością. Gangrena; Prawdopodobna przyczyna: Słabość psychiczna. Zagłuszanie radości trującymi myślami.
Podobno kto nie wie czego chce, znajdzie się tam gdzie nie chce i tak właśnie mam. Nie wiem co chcę robić w życiu zawodowym, a mam ponad 30 lat. Mam byle jaką pracę, którą znalazłam na przeczekanie, aż się dowiem czego chce ale to "przeczekanie" trwa już rok, dla mnie za długo, każdego dnia kiedy idę do pracy i z niej wychodzę uświadamiam sobie, że nie chcę tam więcej przychodzić i to mnie dobija jeszcze bardziej. Kiedy szukałam pracy długo nie mogłam znaleźć, bo nie wiedziałam czego chce, miałam za dużo pomysłów, teraz nie mam żadnych bo nic mi się nie chce. Wiem, że trzeba jakoś zarabiać pieniądze, więc zarabiam, ale jestem nieszczęśliwa, mam dużo zaoszczędzone chociaż mam wynagrodzenie minimalne, kupuje tylko podstawowe rzeczy, bo nie wiem nawet na co wydać pieniądze. Jestem samotna, nie umiem wychodzić do ludzi, próbowałam, nie potrafię, nie chcę, zdiagnozowałam u siebie ludziowstręt, główne objawy to: wkurzanie się na głupkowaty śmiech koleżanek, które śmieją się ze swojej głupoty, wkurzanie się na kolegów, których pasją jest picie piwa, wkurzanie się na sąsiadów, których pasją jest koszenie trawnika w sobotę popołudniu, wkurzanie się na siebie, że mnie ludzie wkurzają, że jestem samotnikiem. Jedyne istoty jakie mnie nie wkurzają to zwierzęta, przynajmniej nie gadają głupot, ja też nie lubię gadać, jestem milczkiem i kiedy chce sobie pomilczeć np. z psem w sobotę wieczorem to akurat sąsiad musi się oddawać swojej pasji Nie mam pasji, nie mam marzeń, nie mam planów. "Jak człowiek nie marzy – umiera. " Ryszard Riedel Wiem, że stara jestem ale doradźcie mi coś, jak dobrze przeżyć tą starość, bo dzieciństwa i młodości nie było, a dorosłość nie była ciekawa, to żeby chociaż na starość trochę radości.
vXWG6. 293 8 477 282 43 41 247 261 326
nie wiem czego chcę od życia